Byłam wczoraj na kontroli z Ciastką i niby nie jest gorzej ale lepiej też nie jest.
Dostała zastrzyk z Melovenu,nadal mam dawać Rodikolan i doktor dołożyła Bioprotect-pół kapsułki 2xdziennie.
Jeżeli nie będzie gorzej to kontrol we wtorek.
Ciastka na wizycie była dzielna ale już pokazywała swoje prawdziwe oblicze- darła się w niebogłosy,chciała ugryźć lekarkę i wyrywała się jak szalona,a przy zastrzyku odstawiła taki podskok że lekarka była w szoku.
Po powrocie do domu Ciastka się uspokoiła i od razu poszła do jedzenia a później pięknie wypiła leki.
I wszystko było dobrze do momentu póki nie wygoniłam dziewczyn z klatki by móc im posprzątać bo.....gdy panienki już łaskawie wyszły na wybieg zauważyłam że Łatka ma wzdęty brzuch. W pierwszej chwili myślałam że mi sie wydaje przez to jej śmiesznie ułożone futro na bokach ale gdy schyliłam się do niej by ją pogłaskać to odtrąciła mnie łebkiem i uciekła do domku więc włączyła mi się czerwona lampka.
Wzięłam ją na stół by sprawdzić brzuszek i po pierwszym dotyku ręce mi opadły bo brzuch faktycznie wzdęty.
Odłożyłam Łatkę i wzięłam Ciapkę by na wszelki wypadek i ją sprawdzić a tu.....kolejny wzdęty brzuch
I w ten sposób wieczorem zamiast jednej pacjentki miałam trzy-cudowne rozmnożenie.
Dałam dziewczynom probiotyk i espumisan z czego oczywiście nie były zadowolone ale i tak pięknie wypiły.
Do tego wszystkiego przy sprzątaniu klatki zauważyłam że po całym dniu jest za mało bobów-myślałam że to dlatego że nie dostają nic świeżego do jedzenia.
Rano jak wstałam to pierwsze poszłam sprawdzić klatkę i stan bobów a w klatce bobów jak na otarcie łez
No i teraz zgłupiałam..... chyba zapakuje babiszony w transporter i zabiorę do weta bo choć mam espumisan i probiotyk to boję się sama cokolwiek im dawać.