CAVIARNIA

Łatka wylądowała dzisiaj w szpitaliku. Rano nie wstała do jedzenia, wyjęłam ją z domku, posadziłam koło sałaty rzymskiej a ona nic. Więc do weta. Okazało się, że nos zapchany, zły oddech, przeziębiona. Jak się można przeziębić w pokoju, to nie wiem. Ale stało się. Do tego wszystkiego guz na tarczycy, który był wielkości ciecierzycy na koniec stycznia, teraz ma rozmiar orzecha włoskiego ! Dr Toborek umówiła operację na piątek, bo musi ją przecież ustabilizować. Przez święta Latka będzie w szpitaliku. Ja wyjeżdżam, więc albo do mojego powrotu będzie w Kajmanie, albo ktoś ze Stowarzyszenia może ją przejmie. Bo moja Justyna ze świnką pooperacyjną sobie nie poradzi.

Kiepsko. A w Kamanie mają dyżur w Święta? Dobrze wiedzieć, odpukać. Fatalny termin na operację, ale jak taka sytuacja, to co robić.

Przychodzą tylko do szpitalnych w niedzielę i poniedziałek. Otwarte normalnie w sobotę. Operację ma w piątek o 11, żeby cały dzień była pod opieką. Na operację w czwartek jest za słaba.

Ojej! Beatrycze,a skoro stan za ciężki na zabieg jutro,to może też i z piątku zabieg lepiej by przełożyć?.....A jeśli jednak będzie,to bardzo proszę, kochani doświadczeni Opiekunowie z Warszawy,przygarnijcie "moją" Łaciunię na święta! Beaciu,pisz wszystko co będzie się działo bo będę się niepokoić całe święta...Please! Za zdrowie i jak najlepsze święta!

Łatka na święta zostaje w Kajmanie. Chodzi o przejęcie jej po świętach, żeby nie nabijać kosztów. Ja wracam dopiero 9-tego.

Tymbardziej! Przygarnijcie ją! A w razie czego, uzbieramy razem żeby zapłacić za opiekę! Byle by było wszystko dobrze! Trzymaj się, kochana Latuniu!

Zabieg przełożony na wtorek, wziewka przy takiej duszności nie wchodzi w grę. Zostaje w lecznicy, siedzi w inkubatorze, ma nebulizacje ze sterydu, kroplówki i leki.
Dużo odpoczywa i śpi.

Biedulka moja...To przynajmniej jak najzdrowszych świąt życzę i jak najszybszego powrotu do domku! Również Białusi ,żeby nie czekała długo na przyjaciółkę! Ściskamy WAS mocno!

Łatka odeszła przed chwilą
Wcześniej miałam telefon z prośbą o zgodę na eutanazję, ale ona sama postanowiła odejść. Była pod tlenem, jeszcze gorzej oddychała niż wczoraj, nie jadła i nie można jej było dokarmiać z powodu trudności z oddychaniem.

Bardzo mi przykro.