Jesteśmy po przeglądzie. Dr dała młodej jakieś 10 miesięcy i zobaczymy. Prawdopodobnie dlatego jest taka malutka... Zdrowa. Do wzięcia. A taki obrazek na zachętę:
Integracja pełna i totalnie bezproblemowa. Trusia była tak zdziwiona otaczającymi ją "obcymi", że obwąchały ją wszystkie, zanim się ruszyła. Mała z niedowierzaniem ganiała od jednej do drugiej, obwąchując kolejne egzemplarze, oblizując - jakby próbowała, jak smakują... Przycupnęła przy kupce siana i z pełną dobrobytu gębusią, nadal rozglądała się po otoczeniu. Padła w końcu pod natłokiem wrażeń. Leże było obok Glazurki, która przesunęła się uprzejmie
i zrobiła Truśce miejsce! Mała obniuchała uważnie boczysko postawnej koleżanki, pokręciła się, wetknęła kinol w okazały zadek kumpeli, wsadziła jej pychol w oko, po czym z lubością przystąpiła do przeżuwania sąsiedzkiej małżowiny usznej... Glazura rozdarła paszczę, jakby ją mordowali i zerwała się na równe łapki. Widać było, że młoda nie ma pojęcia, o co biega, ale nie pytała, tylko wiała, aż się kurzyło. "Schowana" pod mostkiem, przystanęła, jakby się nad czymś zastanawiała... Po chwili potruchtała do leżącej znów Glazurki, podeszła wolniutko na sztywnych łapkach, wyciągnęła chudą szyjkę i zachowując należny dystans powęszyła z "szacunkiem", zwrócona w stronę drzemiącego potwora... Tak siedziałam: