Wreszcie jest chwila więc mogę coś napisać.
Najpierw Kajtek - jeśli chodzi o jego samopoczucie to wydaje mi się, że jest trochę gorzej niż przed podaniem winkrystyny. Kajtek jest mniej aktywny ale to chyba nie jest sprawa chemioterapii ale o tym za chwilę. Muszę go więcej dokarmiać bo sam mniej wcina ale powodem może być korekcja zębów, którą miał przed podaniem leku. Tak czasami reaguje po tym zabiegu. Jego aktywność powoli spadała w miarę upływu czasu po podaniu winkrystyny, także te wszystkie negatywne objawy mogą być skutkiem podania mu jej. Na pewno nie obędzie się bez badania krwi przed kolejnym podaniem preparatu. Jeśli chodzi o działanie leku na węzły chłonne to nastąpiła pewna remisja do tego stopnia, że prawy pachwinowy jest ledwo wyczuwalny, lewy trochę większy (wielkości groszku - wcześniej fasoli), lewy pod bródką ledwo wyczuwalny natomiast prawy trochę większy.
Poza tym boby robi normalne ( pierwszy dzień po chemioterapii były malutkie i połączone), siku też ok. Jak podsunę mu natke pietruszki to wcina bez opamiętania ale widać, że ruchy szczęki nie są prawidłowe ( co by wskazywało na problemy po korekcyjne).
Kolejna sprawa to moja ocena samego procesu podawania dożylnego leku. Wcześniej napisałem, że Kajtek miał pokłute trzy łapki. Okazało się, że miał pokłute wszystkie. Na wszystkich miał siniaki bądź krwiaki. Nie rozumiem jak mogło do tego dość, takie rzeczy nie powinny się wydarzyć. Przed zakładaniem wenflonu mówiłem, że Kajtek będzie walczył. Nie bez powodu mówią na niego w Ogonku mały Pudzian. Czy nie było można uśpić go trochę narkozą wziewną i zrobić to spokojnie ?
Dlatego teraz Kajtek jest mało aktywny, muszę go wyciągnąć i wsadzić do klatki, wcześniej wskakiwał sam a teraz podejdzie do niej, stanie i czeka. Mam nadzieję, że to tylko siniaki są tego przyczyną i niedługo mały będzie znowu fikał.
Jeśli chodzi o leczenie to na razie podobne jak u
pucka69:
steryd (encorton)
ulgastran na przewód pokarmowy i żołądek
heparegen na wątrobę
Rubenal plus lespewet na nerki
koenzym Q
no i pozostałe leki, które Kajtek przyjmuje na serducho
Koszty to na razie aż 300 zł za wizytę plus koszt leków i dojazd. Sumy dla nas astronomiczne ale obiecałem mu kiedyś przecież, że będę się nim opiekował. Na razie nie mam kasy na następny wyjazd ale są jeszcze trzy dni i coś się wymyśli
. Mógłbym też - jak poprzednia osoba, która się nim zajmowała - olać go dla własnej wygody, ale kim bym się wówczas stał ?
Wiecie co - najgorsze jest to, że nie mam tu w nikim wsparcia. Każdy mówi - chory to uśpij i po problemie. Nawet baba w aptece ostatnio mówi, że jak się traktuje zwierzaka jak członka rodziny to jest przesrane. Zadałem jej wiele pytań m.in. a co miałbym zrobić jakbym nie traktował go jak członka rodziny a na końcu pytanie, które zostało bez odpowiedzi - czy pani życie jest więcej warte niż życie mojej świnki ? Wszystkim takim mądralom odpowiadam: Czy podarowałeś kiedyś komuś życie? Jeśli nie to spróbuj dać a wtedy przekonasz się co i czy jesteś coś warty.
Tak więc Kajtek melduje się w Medicavecie w środę i potem się odezwiemy jak było u co u niego.
Pozdrawiam