Niestety od kilku tygodni mam problem z Melką. Płucka wyleczone, wyniki moczu dobre, osad z pęcherza zniknął (w poniedziałek robiłyśmy rtg i nie ma osadu, który był widoczny poprzednio) ale Melka bardzo brzydko bobczy - robi takie klejące placki zamiast bobków, nie bardzo chce jeść i spada z wagi - spadła do 660 g w miesiąc z 800. Siedzi napuszona pod hamakiem. Teraz od tygodnia ją dokarmiam herbi carem i trzyma wagę (ładnie zjada). Je tylko jabłko i ogórka, skubnie jakieś zioła, czasem seler naciowy, marchewkę i tyle. Reszty warzyw ani karmy nie chce. Siana też nie widziałam ostatnio żeby jadła (za wyjątkiem mniszka). Na kilka dni odstawiłam warzywa i owoce ale boby były bez zmian a ona prawie nic nie jadła i bardzo chudła, więc stwierdziłam, że to bez sensu i zaczęłam podawać znowu.
Ogólnie wszystko niby ok. Robiłyśmy różne badania bobków, łącznie z takim drogim na "niepamiętam co" co się patyczek do tyłka wkłada i od razu bada. I nic.
Daję jej cały czas probiotyk, w zeszłym tygodniu dostała tez jakiś specyfik ale tez nie pamiętam nazwy. Teraz mam przez tydzień dawać coś co poprawia apetyt i pracę wątroby ale widzę że bez zmian. Na rtg wyszło, że jest mocno zagazowana więc podaję jej dalej espumisan. Wcześniej podawałam infacol przez tydzień ale zakończyłam podawanie 3 dni przed wizytą u weta bo wydawało mi się, że nie jest wzdęta.
Miała mieć zabieg na cysty w najbliższym czasie ale przy takiej wadze nie będziemy ryzykować. Miała robione usg i tam się nic takiego nie dzieje więc na razie możemy odwlec zabieg.
Może ktoś miałby jakiś pomysł co to może być? Bo mi już ręce opadają.
