MERCEDES [*][/b]
21.09.2024 r.
Wpadła do nas i przez chwilę została. Rozkochała w sobie samczyka, który nie odstępował jej na krok. Świnka - przytulanka. Lgnęła do człowieka, lizała po rękach podczas podawania leków. Przeszła poważną operację stomatologiczną. Początkowo nie jadła sama w ogóle. Chętnie wcinała karmę ratunkową ze strzykawki. W pewnym momencie zaczęła nieśmiało, jakby z niedowierzaniem, że może, skubać ciętą drobno świeżą zieleninę, potem trawę i siano. Mimo ciągłego dokarmiania traciła jednak na wadze. Męczyły ją ataki neurologiczne o nieustalonej etiologii - dwa, nawet trzy dziennie. Wyglądały jak napady padaczkowe. Podobnie wygląda mikroudar... Potem długo dochodziła do siebie, ale po godzinie, dwóch nie było śladu po tych epizodach. Przebadana na wszystkie sposoby. Problem stomatologiczny został opanowany, w następnej kolejności miała być fizjoterapia, bo kręgosłup dokuczał jej bardzo. W tle działo się coś niedobrego, czego nie udało się zdiagnozować. Na ostatniej wizycie dałyśmy z dr Mercysi tydzień, żeby doszła do siebie, bo dopiero był zabieg, jeszcze się wszystko mogło zdarzyć. Martwiło mnie przygaszone spojrzenie Merci. Było sygnałem, że nie jest dobrze, że świneczka traci chęć do walki. Podjęła decyzję za nas, odchodząc tej samej nocy... Został żal, parę zdjęć, kilka filmików i optymistyczne wieści o powrocie do zdrowia małymi kroczkami. Smutny chłopak, który stracił kolejną partnerkę w krótkim czasie, jeszcze szuka i czeka, bo przecież szarusia jeździła często na wetwizyty, zostawała w szpitalu, ale zawsze w końcu wracała. Był z nią, kiedy odeszła, ale nie pogodził się z tym rozstaniem... Do zobaczenia, Mercysiu...