Pojechaliśmy z Oriolem na łączenie na Chomiczówkę.
Brownie, samczyk osamotniony niedawno, obfitych kształtów, łagodny, spokojny... Młody tez nieagresywny i wydawało sie, że już wszystko świetnie, poszli do klatki, w klatce się wyluzowali nawet, poleżeli i nagle - zonk! - ja się zbieram do wyjścia, a chłopcy ćwiczą Matrixa... no, prawie...
No to wrrrróć! Chłopaki znowu na kocyk, pomaleńku - na kocyku spokój i luz.
Beatrycze

obiecała pożyczyć klatkę, ustaliłyśmy z Panią Patrycją, że na noc i na dzień pracy umieści ich w łazience, gdzie będą bezpieczni, miejsca dość, a jak nabrudzą, to się sprzątnie. Potem zaś łączenie stopniowe, skoro szybkie się nie powiodło.
Tak swoją drogą się zastanowiłyśmy, jak to jest właściwie - czy osamotniony samczyk pamięta swojego kumpla? Na pewno! To w takim razie może problem polega na podobieństwie, lub braku podobieństwa, do tego, który odszedł? Może powinno się tak kombinować?