I nastąpiła metamorfoza. Zapanował spokój. Cisza. I nie jest to cisza z powodu stresu, ale cisza z powodu, że nie ma się o co lać. Bo kiedy się najemy, to skaczemy po hamaku, ale nie musimy się o ten hamak kłócić, bo jest jeszcze i domek i norka... I sypiamy przytuleni pod hamakiem z wyciągniętymi stopami. Nie podejrzewałam, że jest możliwa aż taka zmiana.
Dzisiaj Rufi przeskoczył z dachu domku na hamak i skubał leżące tam zioła. Na to Ramon uznał, że w sumie też by mógł i wlazł do niego. Okrążyli ze dwa razy hamak (jeszcze się mieszczą

Ale wszystko to bez pokwików. Aż mi dziwnie w tej ciszy. Oczywiście w każdej chwili może nastąpić zmiana
