19.04 byliśmy stadem w Gdyni- Tamu, Artu, Ore oraz tymczaski: Rudi, Mroku i Tamis.
Artu- trzyma się dzielnie- dr Judyta w pierwszej chwili nawet go nie poznała

. Klusek się zrobił z niego i zarósł futrem- teraz ma półdługie. Korekta ząbków symboliczna, włosów w kieszonkach okołozębowych zero. Bezoary są dwa, ale małe, wielkości ziaren kukurydzy. Nadal podaję tabletki z Papayą (3 dziennie).
Tamu- z nim gorzej.. Bezoar ani myśli się rozpuścić. Nawet jest nieco większy, ma ok 4 cm

Poza tabl. z Papayą mam podawać Lactulozę 3x dz po 0,5 ml oraz Parafinę płynną 0,5 ml 1xdz, oczywiście nie wszystko na raz, tylko muszę rozłożyć leki na cały dzień. Wizja zabiegu niestety staje się coraz bardziej prawdopodobna, bo taki stan nie może trwać wiecznie.. Jakby tego było mało- guzek, który wyczułam kilka dni temu pod brodą- Dr zidentyfikowała jako ropień przy korzeniu siekacza. Wyjaśniło się zatem, dlaczego w ciągu tych dwóch ostatnich tygodni tak przerosły mu siekacze (a trzonowce o dziwo- wcale)- jego po prostu musiało boleć i oszczędzał szczękę przy gryzieniu. Tamu jeszcze tego samego dnia znalazł się na stole. Musiałam go tam zostawić, bo do odbioru miałam świnki z Konina, a po południu pojechałam jeszcze raz do Gdyni. Tamu- aktualnie z dziurą w brodzie, w której muszę grzebać by za szybko nie zarosła. Płuczę ranę na zmianę wodą utlenioną i Rivanolem. Na razie na szczęście nie paprze się jakoś bardzo.
Ore- następny problem. Zęby dotąd miał w miarę w porządku, poza felernym zębem olbrzymim. No właśnie- miał, bo od ostatniej kontroli (2 tyg wcześniej)- wszystkie zęby masakrycznie poprzerastały we wszystkich kierunkach, raniąc wewnętrzną stronę policzków. Ostatni trzonowiec wbijał się gdzieś w dziąsło w okolicy stawu żuchwowego raniąc go przy każdej próbie jedzenia. Nic dziwnego, że jeść przestał.. Na szczęście po korekcie (i znieczulony Tolfedyną) pozwala się nakarmić ze strzykawki, bo sam- choć próbuje, na razie jeść za bardzo nie może.
W lecznicy spotkałam się z Luną_Luną - napakowała mi do bagażnika trawy i zieleniny wszelkiej dla prosiaków- zapełniłam im lodówkę

i mieli żarełka na kilka dni. Fajnie było się w końcu spotkać-

nie tylko ze względu na pełny bagażnik.
Ogólnie dziękuję Wam za pomoc wszelką! Za tabletki z Papayą- to nie jest tania terapia: jedno opakowanie kosztuje 50 zł i wystarcza na 15 dni dla dwóch świnek przy tej dawce. Ostatnie opakowanie zafundowała chłopakom Zwierzur , kolejne dwa są w drodze- zakupiła je Urszula z bazarkowych pieniędzy- dziękuję Wam bardzo!

. Z bazarkowych pieniędzy (poza leczeniem) planuję kupić trochę sprzętu- strzykawek, igieł, rękawiczek, gazików itd- idzie tego mnóstwo.