Rozmawiam non stop przy każdej wizycie u weta o zachowaniu obu. Kastracja raczej nie wchodzi w grę, bo wiele jest przypadków, że nic w zachowaniu się nie zmienia. A ryzyko operacji jednak spore.
Dziś w nocowaliśmy u mamy, bardzo słabo spałam, bo spałam z Żurkiem w pokoju (mieszkają w osobnych pokojach) i przy każdym jego przebudzeniu i szuru-buraniu się budziłam. Więc wtedy szłam zobaczyć do Miecia. A ten cały czas siedział pod taboretem. Nawet nie tknął świeżej trawy w zagrodzie! I warzyw, w tym papryczki... Zostawił wszystko w zagrodzie i poszedł do patio pod taboret. W końcu w nocy się wkurzyłam i zabrałam wszystko z patio, poszedł wtedy do zagrody. Rano już było w porządku, od razu zabrał się do jedzenia trawki a jak położyłam warzywka, to jak kiedyś poszedł spałaszować papryczkę. I już nie siedzi pod taboretem, bo taboretu już nie ma

A Żurek dla odmiany po nocy sraka. Po południu sraka. Teraz pod wieczór trochę miękkich bobów się pojawiło. Daję mu tydzień. Wtedy pójdę do Łuczaka i powiem, że autentycznie wszystkie jego pomysły już wykorzystałam...
Dziś u dziadka było wspaniale - 2 tygodnie temu kosili łąkę i dziś była pięknie odrośnięta trawa, mleczyki i krawnik, ciepło i sucho, nawet komary nie atakowały. Nazbierałam ile dałam radę, na suszenie a co lepsze kąski dla Miecia
Z dialogów:
Miecio pisze list do Pana Żurka: Kochany Panie Żurku, zapomniałeś zostawić mi swój nowy adres. Napisz proszę do mnie, gdzie mieszkasz, przyjadę Cię odwiedzić. Ps. czekam na Twój powrót w naszym umówionym miejscu - pod taboretem
Żurek odpowiada: Miecio, nie wracam. Jest mi tu dobrze. Nie odwiedzaj mnie, nie trzeba. Ps. Nie czekaj na mnie.
Miecio: Kochany Panie Żurku, dostałem Twój wspaniały list

Zapomniałeś mi napisać Twój adres
