
Oficjalnie obwieszczam!
Tymczasowa świnka o wdzięcznym imieniu Dove została oficjalną "NAJGŁOŚNIEJSZĄ wieprzowinką ever" w domu mym. Dzisiejszym porannym występem przyćmiła wszystkich, obecnych oraz byłych mieszkańców.

Gdy wyzwoliła swe moce głosowe, ja w przerażeniu, ze szczoteczką do zebów prawie wbitą w gardło, zaliczyłam wielką pardubicką z łazienki do dużego pokoju, bo myślałam, że mordują..

Mój TŻ deptał mi po piętach w drodze z kuchni. Staś, jeszcze słodko śpiący w małym pokoju, wyskoczył z łóżka z obłędem w oczach.
Okazało się, że Dove okazywała swoje oburzenie z powodu mojej niesubordynacji.

Powinnam wstać, iść na balkon, wziąść siatę z zielonym i dać świninom śniadanie, a ja wstałam i poszłam do łazienki

... Ucichła dopiero, jak położyłam przed nią górkę trawy, lucerny i mniszka...
EDIT.
Czy myślicie, że nie będzie skończonym szaleństwem dodanie jednej swini do mojego Stada? Nie, nie chodzi o Dove
