Bunia:
Te wybiegi są takie męczące...
Blanka z Majką ganiają się w kółko jak głupie. Bez sensu. Po co tracić cenną energię? Majka głośno pruka. To znaczy jak idzie to pruka. Jak stoi to nie pruka. Jak biegnie to pruka szybciej. Jak idzie to pruka wolniej. Blanka podskakuje i macha głową. Może ma jakiegoś mikroczipa w uchu? Majka sprzedaje Blance kopa z półobrotu w twarz i doprawia strugą moczu. A przecież dziś nie lany poniedziałek?
Ja głównie leżę i jem ogórka. I obserwuję. No i daję z dyńki namiotowi z poduszek a one za karę spadają mi na głowę. I tak parę razy; pamiętliwe te poduszki.
Trzeci Klawisz siedzi Klawiszce na kolanach i się trzęsie. Febrę ma czy co? Jak podchodzimy się przywitać to trzęsie się jakby bardziej i wskakuje Klawiszce na głowę. Nie pojmuję tego. Do tego wielokrotnie policzkuje Blankę ogonem.
Idziemy na rekonesans w charakterze futrzastego świniowego węża Cuyacoatla. Blanka prowadzi, ja za nią a Majka na końcu. W sumie nie ma za wiele do zwiedzania. Bunkrów nie ma ale też jest... całkiem fajnie. Odkrywamy przejście przez portal między światami i dochodzimy do Clatcatrazu. Nie ma jak w celi.
