Babcia sprzątała w pocie czoła, Staś pilnował kocykowej górki. W pewnym momencie mówi do mnie że Mitoza tak śmiesznie kichnęła, a ja w psychozie redekoracji i szaleństwa odkurzaczowego powiedziałam po prostu "Na zdrowie!" Podnoszę kocyk, gdy dumna jak paw zakryłam nowymi obiciami napisy z billboardu "jedynej słusznej partii", a tu już po akcji i Mitoza kończy wsuwanie błonek

Przeniosłam do odrestaurowanego lokum, ale widzę, że mama zmęczona wydawaniem na świat dorodniaków i domyć się nie daje rady. No to wymyłam jej podwozie i przetarłam maluchy. Dostała nowego życia normalnie. Domyła dzieci i wpadła w brykanie po klatce i szał jedzenia. Chyba spodobał jej się zmniejszony tonaż jej ciała

Ale potem przykładna mama wróciła do szkrabów, nakarmiła i leżakują obecnie
Tym razem filmu z porodu nie będzie..

Ale co tam
