pastuszek pisze:I jak Piguś? Dyź nie może odżałować randki a może bardziej cykorii
a widzisz.. dziś była rzymska i specjalnie spakowałam jeszcze jednego dodatkowego liścia.. ehh.. a wyszło jak wyszło..
no więc.. na szczęście asystowała dziś p. Dorotka (ta od USG) więc jakoś mi lżej na sercu było.. co do ranki.. nie wiem co myśleć. Przyjęła nas dziś S.. wchodzimy do gabinetu a ona "ooo.. to ta sławna Pigi".. ja na nią "

" a ona "no sławna, wszyscy ją reanimowaliśmy.. stan był na prawdę ciężki".. stwierdziłam, że wolę chyba nie znać szczegółów, D mi przytaknęła i powiedziała, że najważniejsze, że jest teraz dobrze.. No i właśnie.. S powiedziała, że ranka się bardzo ładnie goi, ponaciskała (Pigi menda nawet nie piknęła..) i powiedziała, że to zgrubienie to mięśnie które jeszcze dochodzą do siebie po tych szwach, że mam już niczym nie smarować, wpuścić Pigi do reszty i jedynie obserwować jak strupki odpadną czy nic się nie sączy i tyle..
Małż przeciwny jest powrotowi Pigi póki co.. choć na chwile je puściłam z otwartą klatką i Pigi wskoczyła na półkę i na niej leży.. sama nie wiem co o tym myśleć.. nie powiem, to, że mam paranoję to jestem w stanie uwierzyć, ale same widziałyście zdjęcie.
martuś do mojego nie chciałam jechać aby.. w sumie sama nie wiem.. nie chciałam zrzucać na niego takiej odpowiedzialności chyba? on jest niesamowitym człowiekiem i weterynarzem a ja przez swoje fobie i tak patrzę mu na ręce

do tego stopnia, że jak byłam u niego z "łupieżem" Balbisi (który P. również oglądał i nie stwierdził pasożytów ani nic takiego) to F. mnie namawiał, bym "wyprała" ją w szamponie z lanoliną, że to troszkę nawilży jej skórkę i usilnie trzymał saszetkę palcem w jednym miejscu, nawet jak chciałam ją wziąć do ręki to nie chciał mi dać.. potem się okazało, że pod palcem był napis "dla psa" a wiedział, że jak to zobaczę, to od razu powiem "nie"
