
Jak znam życie, to jutro puszczę ich na dywan i znów będzie spokój, miłość i (prawie) przytulanie.

Zadziwia mnie ta ich regularność

A dzisiaj się zastanawiałam, czy kiedyś uda mi się nawiązać z Cośkiem kontakt choć trochę podobny do tego, jaki mam z Dropsem. Dropsio autentycznie cieszy się na mój widok, drze się tylko żeby go pogłaskać i się z nim pobawić. A Cosiek? Cosiek w tym czasie wbija w kupę siana i udaje, że go nie ma bo boi się że go (o zgrozo!) dotknę. Ja rozumiem, że głaskania nie lubi, ale smutno mi jak widzę jak się poddaje kiedy podnoszę go, wyjmuję z klatki do sprzątania... Drops jak nie ma ochoty na podnoszenie to szczypnie, marudzi, ogółem się stawia. A Cosiek stoi jak ten łoś i czeka na "wyrok", nawet nie drgnie, widać to przerażenie w jego oczach jak go podnoszę. To boli. Owszem, są postępy, już nie ucieka w kąt klatki jak tylko coś usłyszy, ale nadal jest okropnie tchórzliwy. Nie wiem, czy taka jego natura czy co. Niby urodził się w DT więc nie powinien mieć złych doświadczeń z ludźmi
