Ja mam tak w pewnym sensie. Nie lubię dawać do głaskania świń u weterynarza, bo skoro tam jestem znaczy, że świnia ma się źle raz zrobiłam wyjątek jak mała dziewczynka płakała, bo jej piesek dostał zastrzyk i go gdzieś zabrali, to dałam Taśka do pomiziania żeby odwrócić jej uwagę ale na moich kolanach tyle, że on wtedy też był tylko na kontroli więc nie było z nim źle.
Nikt ze mną nigdy nie próbował rozmawiać o chorobach świńskich, raczej rozmawiam z właścicielami psów o ich psach z tym, że to psy wymuszają, bo one zawsze do mnie ciągną i właściciel jest zmuszony do mnie podejść, taki mój urok.
Ja mam różnie z aspołecznością, ogólnie jestem otwarta ale czasem nie mam humoru i wtedy wolę zostać sama gdzieś z boku. Jak byłam na wystawie to wiedziałam, że ludzie będą oglądać moje miśki ale też wiadomo, że to ludzie zainteresowani świnkami a nie przypadkowi. Nie lubię za to bardzo dzieci (taki paradoks, bo wiadomo, że swoje chce mieć) wkurza mnie, że są w dzisiejszych czasach takie roszczeniowe, nie wychowane i nic do nich nie dociera, wszędzie pchają łapy.. Ale są też te fajne, dzieciaki które przyjdą zapytają i są delikatne dla zwierzaczków i nie krzyczą im nad uszkami "MAMO PATRZ JAKA ŚWINKA!! KUP MI JĄ!!" prawie wyrywając mi moje maleństwo z rąk

